Orzeł, który nie latał wysoko

1. Liga Żużlowa – Orzeł, który nie latał wysoko.

A miało być tak pięknie” mogliby rzec sternicy łódzkiego klubu. Przed sezonem 2023 ściągnięto do miasta fabrykantów legendę polskiego żużla, byłego selekcjonera kadry Polski Marka Cieślaka, który miał jeden cel – włączyć się do walki o awans. Z planów wyszło jednak jedno wielkie nic okraszone wyczekiwaniem na korzystny rezultat z Poznania zapewniający siódme miejsce w ligowej tabeli.

Orzeł Łódź od lat jest stałym uczestnikiem rozgrywek pierwszoligowych. Niegdyś mówiło się, że plany Ekstraligowe blokuje niespełniający wymogów stadion, lecz gdy powstała Moto Arena Łódź, jeden z najnowocześniejszych obiektów typowo żużlowych w Polsce, ten argument przestał funkcjonować. Tym razem zabrakło czegoś innego, czynnika ludzkiego. Przed początkiem rozgrywek wszyscy eksperci zgodnie jak jeden mąż widzieli Orły w pierwszej czwórce, co zresztą miało adekwatne podłoże. Kadra złożona z Timo Lahtiego, Nielsa-Kristiana Iversena, Jakuba Jamroga, Tomasza Gapińskiego czy Mateusza Tondera powinna się bić o wysokie cele, tor jednak po raz kolejny zweryfikował papier.

Łodzianie na sam początek starli się z faworyzowaną Polonią Bydgoszcz na wyjeździe i niewiele brakło, aby wyrwali im wygraną na obiekcie im. Marszałka Piłsudskiego, lecz jak później pokazał czas, mecz ten zaburzył wyobrażenia o obu drużynach. Łodzianie wydawali się naprawdę przyzwoitą drużyną gotową do walki o coś więcej niż tylko wejście do play-offów, a jak pokazały kolejne starcia było zupełnie inaczej. Na Golęcinie Orły wydarły beniaminkowi dwa punkty po sporych męczarniach, a następnie po trudnym domowym meczu zwyciężyły z Trans MF Landshut Devils. Były to jednak dobre złego początki, a ekipa Marka Cieślaka rozpoczęła marsz w dół tabeli. Kolejne porażki, szczególnie te domowe, bolały, a dyspozycja Timo Lahtiego była daleka od oczekiwanej. Nadeszła także kontuzja Tomasza Gapińskiego, która postawiła skład do góry nogami. Włodarze ratowali się kontraktem z Rune Holtą, jednak Norweg nie przypominał siebie sprzed lat. Tym samym sezon w Łodzi zakończył się szybciej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, a wszystko to nie obyło się bez nerwów. Cały skład wraz z kibicami wyczekiwał na murawie korzystnego rozwiązania meczu w Poznaniu, które na szczęście łodzian nadeszło.

W ekipie z miasta włókniarzy najmniej pretensji można mieć jedynie do dwóch zawodników – Jakuba Jamroga oraz Nielsa-Kristiana Iversena. Pierwszy z nich stanowił bardzo mocny punkt krajowej formacji seniorskiej z 17. średnią w lidze, natomiast Duńczyk odjechał najlepszy sezon w barwach Orła kończąc z wynikiem 1,956 pkt/bieg. Obu w przyszłym roku zobaczymy w kevlarach innych ekip, a sami Łodzianie dokonują absolutnej rewolucji, co wydaje się najrozsądniejszym ruchem w zaistniałej sytuacji. Czasem, aby pójść do przodu musimy wykonać krok w tył, a ten, jak wszyscy w Łodzi liczą, został już postawiony.

Postaw mi kawę na buycoffee.to