Żużel – Witold Skrzydlewski pomachał flagą z szachownicą.

H. Skrzydlewska Orzeł Łódź uległ w pierwszym meczu ćwierćfinałowym przeciwko Arged Malesie Ostrów. Ważniejsza od wyniku jest jednak wisząca na włosku przyszłość klubu, o której na antenie Canal + opowiedział Witold Skrzydlewski.

Mecz na Moto Arenie Łódź okazał się istnym rollecoasterem. Gdy się wydawało, że to gospodarze spokojnie kontrolują przebieg, do akcji wkroczyli zawodnicy Mariusza Staszewskiego i odmienili o 180 stopni wynik na tablicy. Mimo prowadzenia do trzynastej odsłony, to miejscowi musieli obejść się smakiem wygranej, a cenną wiktorię zgarnęli goście z Ostrowa. O samym spotkaniu i postawie swoich zawodników opowiedział Prezes Witold Skrzydlewski – Mecz był ładny, ale okazaliśmy się przewidywalni i w końcówce oddaliśmy zwycięstwo – rozpoczął sternik, jednocześnie punktując słabe punkty swojej ekipy – Myślę, że pan Kaczmarek przeszedł dziś samego siebie i jego punktów wyjątkowo zabrakło. Pan Basso też nie okazał się lwem. Nie byliśmy orłami tylko skowronkami – podkreślił w rozmowie z Łukaszem Benzem, sternik H. Skrzydlewska Orła.

Tuż po samym spotkaniu mogliśmy zaobserwować bardzo wymowną symbolikę, Witold Skrzydlewski pomachał flagą w szachownicę przejeżdżającym obok niego zawodnikom swojego zespołu. Czy to oznaczał definitywny koniec łódzkiego biznesmena przy czarnym sporcie? W pewnym stopniu na pewno – Na razie prowadzimy rozmowy. Jeden pan czyni to przez media, a kibice już wierzą, że on tu będzie i przyjdą sponsorzy z milionami. Daj boże. Ja i moja rodzina nie zasłużyliśmy na to, aby nami pomiatać. Dołożyliśmy kilkadziesiąt milionów złotych, a w tym roku będzie to kolejnych 5.6 lub 5.8 miliona, w zależności, ile jeszcze meczów pojedziemy. A widać, ilu kibiców jest na stadionie i czy drużyna jedzie, czy też nie. Tak jak na początku był cień nadziei, tak ci państwo, którzy krzyczą słowa na „w” i inne teksty, to mnie przekonali w stu procentach, aby moja noga tu więcej nie stanęła – podkreślił włodarz łódzkiej ekipy.

Skrzydlewski jednocześnie zapewnił, że jego drużyna pojedzie w Ostrowie na maksa i zawalczy o jakże potrzebny cud – Ustaliłem z zawodnikami, że jeśli przegrają tutaj do ośmiu punktów, to pojadą w najsilniejszym składzie. Gdyby tutaj dostali „bańki”, to pojechałoby pięciu juniorów i Pan Kaczmarek na wakacje razem z nimi. Dlatego cieszę się, że jest taki wynik – skwitował.

Rewanż ćwierćfinałowy zaplanowany jest na 25 sierpnia w Ostrowie, a start meczu o godzinie 16.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Postaw mi kawę na buycoffee.to