Wiktor Jasiński

Metalkas 2. Ekstraliga - Wiktor Jasiński: „Trzeba z chłodną głową podejść do walki i jechać swoje.”

Arged Malesa Ostrów skutecznie otworzyła fazę play-off od ważnego wyjazdowego zwycięstwa na trudnym terenie w Łodzi. Emocji nie brakowało, a lider musiał naprawdę się napocić.

Łódzki owal w tym sezonie nie raz dostarczał nam bardzo emocjonujących starć, a także był twierdzą dla gospodarzy. Mając atut własnego toru, ekipa Macieja Jądera liczyła, że sprawi niespodziankę i zatrzyma lidera po fazie zasadniczej. Do trzynastego biegu, plan spełniał się w 100%, lecz dzięki kapitalnej końcówce dwa duże punktu za wiktorię zabrali do domu ostrowianie. Samo spotkanie dla Wiktora Jasińskiego nie ułożyło się najlepiej, a dodatkowo wychowanek ebut.pl Stali Gorzów może mówić o sporym pechu.

Grzegorz Adamczyk (ŻużelNews.pl): W krótkim czasie powróciliście na tor w Łodzi, a co za tym idzie zebrane podczas 12. rundy ustawienia bardziej wam tego dnia pomogły czy zaszkodziły? Początek zawodów był dla was bardzo ciężki.

Wiktor Jasiński (Arged Malesa Ostrów): Wyszliśmy bazowo z tamtymi ustawieniami i dodaliśmy do nich lekką korektę. Ta jednak, absolutnie się nie sprawdziła, a na domiar złego wybuchł mi silnik i tak naprawdę nie miałem do dyspozycji swojej najlepszej jednostki. Drugi sprzęt nie był tak sprawdzony i dopasowany na ten tor jak tamten. Zdarzył się pierwszy defekt w tym sezonie, niestety w tak ważnej chwili dla drużyny. Na szczęście ekipa nadrobiła stracone punkty i za to mogę im podziękować, a jednocześnie przeprosić za to, że zawiodłem.

Gdy już się wydawało, że jesteś na fali wznoszącej, ostatnie mecze były bardzo dobre dla Ciebie, przytrafił się znowu słabszy występ. Bardzo to boli tak ambitnego zawodnika jak Ty?

Dokładnie tak. Serwisuje swoje silniki na bieżąco, właśnie na mecz w Łodzi przyszła świeżo z warsztatu moja najlepsza jednostka i stało się to, złośliwość rzeczy martwych, a w zasadzie pech. Trzeba to przełknąć i iść dalej. W końcu za tydzień mamy rewanż i tam trzeba z chłodną głową podejść do walki i jechać swoje.

Jak z kolei wyglądał z waszej perspektywy tor? Gospodarze szumnie zapowiadali specjalne przygotowanie nawierzchni na to spotkanie. Czy byliście bardzo zaskoczeni?

Spodziewaliśmy się twardego toru, taki przynajmniej wydawał się z początku, ale motocykle potrzebowały dużo mocy, musieliśmy je od razu wzmacniać, bo z początku zdecydowanie były za słabe. Dokonaliśmy żużlowej kosmetyki i potem połapaliśmy się czego nam trzeba, a chłopaki zrobili robotę.

Waszym niesamowitym atrybutem są fani, Ci kolejny raz licznie za wami przebyli długie kilometry. Jak się jeździ dla takich entuzjastów?

Takie wsparcie jest niezwykle cenne. Zawsze możemy liczyć na doping całej ekipy z Ostrowa Wielkopolskiego, to dla nas bardzo ważne. Gdyby nie oni, na taki mecz przyjechalibyśmy, odjechali piętnaście gonitw i zebrali się do domów, a tak to żyjemy tym spotkaniem i cieszymy się ze zwycięstwa razem z kibicami.

Postaw mi kawę na buycoffee.to